wtorek, 1 maja 2012

Chcę dzidziusia:)

W życiu prawie każdej kobiety w pewnym wieku pojawia się chęć posiadania potomstwa. Jak to poważnie zabrzmiało:D U mnie na ten temat można byłoby napisać książkę. Chociaż na sama myśl o maleństwie łzy cisną mi się do oczu. Już Wam wyjaśniam dlaczego. Jeszcze kilka lat temu myślałam, że macierzyństwo to dla mnie jakaś odległa sprawa. Później poznałam mojego męża, wzięliśmy ślub i poczułam wewnętrzny spokój i bezpieczeństwo. Wtedy pojawiły się myśli o tym, żeby zostać mamą. Odsunęłam na bok "zabezpieczenia" i pomyślałam uda się to się uda. Lecz nie było to odpowiednie zabranie się to tego tematu. Nic nie wiedziałam na temat dni płodnych itd. ( coś tam kiedyś było na lekcjach wychowania w rodzinie, ale kiedy to było). Poza tym nie porozmawiałam o tym z moim mężem. I tak mijały miesiące i nic z tego. Nie było wtedy to dla mnie takie ważne więc nawet nie szukałam żadnych informacji, ale myślałam że to takie proste.
W końcu zaczęłam szukać informacji na ten temat, oczywiście w internecie. dziewczyny na forach internetowych mówiły różnie. Jedne że owulacja zaczyna się w połowie cyklu, inne że tydzień po skończonym okresie itd. Stwierdziłam, że najlepszym sposobem na wyznaczenie dni płodnych będzie kupienie testu owulacyjnego ( koszt ok 14zl). W ulotce znajduję się informacja, kiedy trzeba zacząć sprawdzać czy to już ten dzień;D Czynność trzeba powtarzać 5 dni .Ale według testów ja nie miałam owulacji:D albo coś źle robiłam. Jak zaczęłam się dowiadywać u znajomych to jedni mówią że poczęcie ich dzidziusia było kiedy jeszcze był okres, inni że nie da się tego wyliczyć itd. Znów się załamałam. Stwierdziłam, że muszę porozmawiać o tym ze swoim mężem. Jest dla mnie wielkim wsparciem, ale ma obawy czy będzie dobrym ojcem. Wydaje mi się że większość z nas boi się tak dużej odpowiedzialności ale to chyba normalne. Postanowiłam więc , że udam się do ginekologa . Jak się okazało mam prolaktynę za wysoką i przy takim jej poziomie nie ma szans na zajście w ciążę. Lekarka więc przepisała mi lek który muszę brać do czasu jak mi się nie uda . Pierwsza wizyta u niej to był początek stycznia. Przy każdej wizycie Pani ginekolog jest w stanie sprawdzić mniej więcej za ile dni wystąpi owulacja ( trzeba jedynie przychodzić na wizytę między 11 a 14 dniem cyklu )
Zleciła również badania mojemu mężowi czy u niego wszystko ok. Przy kolejnej wizycie okazało się że znów nie mam owulacji, ale mieliśmy to ponownie sprawdzić jeszcze raz. Ponowna wizyta i znów to samo - brak owulacji. Dostałam więc leki na wywołanie owulacji. Każdy lek to kolejna dawka zawrotów głowy, wymiotów itp.Ostatnia wizyta była bardzo optymistyczna...jest owulacja! Co z tego jak mimo starań znów mam okres....
I tu tak jak już pisałam pojawiają się myśli czemu ja mam takie problemy? Czemu inni nie chcą, a poprzez wpadkę zachodzą w ciążę ! Ale wiem , że pewnie tak musi być....muszę być cierpliwa i mimo że wszyscy w koło cieszą się z narodzić nowego człowieczka ...to na mnie też przyjdzie pora :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz